Nocleg mamy u przemiłej Iwony, więc prosto z pociągu dajemy się do niej. Częstuje nas makaronem z Pesto i dyskutujemy pryz herbacie podziwiając jej mieszkanie i widok z okna.Robi się już około 18:00 a chcemy jeszcze trochę połazić po Wrocku. Jedziemy więc pod pergolę, podziwiając fontannę i robiąc zdjęcia pod/na iglicy. Mieliśmy problemy z wejściem tam ale jakoś się w końcu udało i zdjęcia mamy takie jak być miały: ) Robi się już ciemnawo gdy docieramy na rynek. Jesteśmy głodni już więc wyruszamy na poszukiwanie knyszy, której nie jadłam już ładnych parę lat. W końcu lądujemy w rynku na przeciw Empiku w kebabie gdzie wołają po imieniu zamiast po numerkach co bardzo mi się podoba. Najedzeniu udajemy się do Spiżu na piwko ja - miodowe, Lesio - pszeniczne. Do Iwony wracamy piechotą, uwielbiam chodzić po Wrocku a do tego jak jeszcze jest w nocy około 30C to już jest dla mnie raj na ziemi:) Iwona jest zdziwiona że tak wcześnie wracamy (a jest około 23:30) siadamy z nią w pokoju, częstuje nas winkiem domowego wyrobu i tak gadamy i gadamy do nocy, aż żal było iść spać.