O 6:00 wyruszyliśmy na długo oczekiwaną podróż do Turcji, lot Warszawa – Burgas (Bułgaria) zakupiony po promocyjnej cenie 19.05. Ja po nieprzespanej nocy, mąż po przespanych kilku godzinach. Pogoda szara i zimna. Spodziewaliśmy się, że w Bułgarii czeka na nas słońce jak w zeszłym roku. Nadzieje na słońce zniknęły wraz z komunikatem, który usłyszeliśmy w samolocie, „temperatura w Burgas wynosi 16 C i pada deszcz” w tym momencie wszyscy współpasażerowie wydali okrzyk głębokiego niezadowolenia.
Dolecieliśmy na miejsce, na lotnisko w Sarafowie pod Burgas. Deszcz akurat nie padał, ale faktycznie było zimno i dookoła chmury. Poszliśmy drogą z lotniska prowadzącą do centrum. Tam znaleźliśmy coś w rodzaju baru mlecznego gdzie zjedliśmy ciepły posiłek, ale jako że zaczęło padać, to wypiliśmy sobie jeszcze po herbacie ze stojącej pod barem maszyny. Po ukojeniu głodu i pragnienia udaliśmy się nad morze celem znalezienia odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu. Jakoś przeczekaliśmy do wieczora w namiocie, ja spałam około 3h, bo już nie dałam rady zmęczeniu. Mąż był jeszcze w sklepie po picie i jedzenie na wieczór i około 21:00 poszliśmy spać.