Ustaliliśmy, że możemy zostać też na drugą noc, więc wychodząc wzięliśmy tylko bagaże podręczne no i karimaty, bo planowaliśmy pospać gdzieś pod drzewem, jak już zwiedzimy Pamukkale, bo w końcu spaliśmy tylko 4h.
Pamukkale jednak zachwyciło nas na tyle, że spędziliśmy tam 8h kąpiąc się w wapiennych basenach, napotykając ekipę kręcącą teledysk gwiazdy pop z Indii – Sumana, zwiedzając ruiny, a nawet spotykając wycieczkę Polaków.
Wejście kosztowało po 20 lirów na osobę, dodatkowo można było wykupić sobie za 10 lirów kąpiel w ścieżce zdrowia, ale z tego zrezygnowaliśmy.
Wieczorem po powrocie do Denizli postanowiliśmy najpierw znaleźć miejsce naszego noclegu, co wcale nie było takie proste, ale napotkani Turcy, jeśli sami nie znali odpowiedzi zaraz zaangażowali w to innych przechodniów, sąsiadów itd. żeby tylko nam pomóc. Udało się, ale mieliśmy jeszcze godzinę do czasu powrotu Hasana do domu, więc postanowiliśmy zrobić zakupy w markecie, do którego też musieliśmy szukać drogi. W końcu jeden z pytanych o drogę postanowił przejść się z nami, pomóc w tłumaczeniu w sklepie, bo znał angielski i turecki, a na końcu powiedział, że możemy do niego przyjść na kolację, którą dla nas ugotuje, choć sam mieszkał w jakimś pustostanie, bo w Turcji dorabiał jak tylko się dało po tym, jak zbankrutowała jego firma.
Przypominał mi takiego Stachurę dzisiejszych czasów. Gdy wracaliśmy ze sklepu pokazał nam na stojący pod jednym z domów samochód i powiedział „ o dzisiaj umyłem tym państwu samochód i dali mi obiad”. Ów napotkany człowiek był muzułmaninem, jednak nieobchodzących Ramadanu, dlatego obiad w dzień nie stanowił dla niego problemu. Wieczorem Hasan poczęstował nas naleśnikami (Dağma), które robiła jego mama, ja, jako że byłam najedzona nie spróbowałam ich, czego teraz żałuję. Później Hasan zagrał dla nas na baglamie, śpiewając coś do tego. Bardzo ładnie to brzmiało wszystko razem i stanowiło piękne zwieńczenie dnia.